piątek, 8 października 2010

Nowości v.2...

Obiecałam sobie, że po przeczytaniu każdej książki napiszę na blogu chociaż kilka zdań, żeby utrwalić swoje przemyślenia, a dzięki temu móc sobie przypomnieć po pewnym czasie, że nie tylko taką książkę czytałam, ale co ważniejsze, jakie wywarła na mnie wrażenie. Cóż, obiecałam, ale dotrzymać tej obietnicy nie jestem w stanie, przynajmniej chwilowo... Za to muszę dorzucić do spiżarni kolejne pozycje, tym razem przyniesione przeze mnie, a właściwie przez bardzo przystojnego kuriera po moim "ja tu tylko na chwilę, nic kupować nie będę" zajrzeniu do internetowej księgarenki...


piątek, 1 października 2010

Nowości...

Moja ukochana połówka, wysłana po najlepsze na świecie pączki i makowiec smaczniejszy nawet od babcinego, wróciła nie tylko z naszymi ulubionymi przysmakami, ale również z kilkoma nowymi książkami. Tak się z reguły kończy nawet krótka wizyta w empiku, a moja lista książek posiadanych i nieprzeczytanych znowu wydłużyła się o kolejne tytuły...

czwartek, 30 września 2010

Tytułem wstępu...

Podobno czytelnictwo w Polsce nie tyle ledwo dyszy, co dawno już padło i nie ma już szalonych zapaleńców, którzy w dzieciństwie  do późnej godziny czytali przy latarce kryjąc się przed rodzicami pod szczelnie owiniętą kołdrą, a kilkanaście lat później nie byli w stanie oderwać się od książki, dopóki nie przeczytali ostatniej stronicy nie bacząc, że z samego rana budzik-okrutnik będzie wzywał do pracy. Czytamy za mało, kupujemy za mało, biblioteki zamykane są jedna za drugą, generalnie wstyd i poruta... A przecież, kiedy rozglądam się wśród znajomych i znajomych znajomych, których mieszkania niemalże pękają w szwach od posiadanych książek, mam wrażenie, jakby właśnie oni wyrabiali całą  normę w czytelnictwie. Więc ta nasza statystyka nie do końca jest prawdziwa i nie rozumiem, skąd taka czarna wizja, którą straszą nas już od lat...

Fakt, sama czytam mało, za mało, ale dawno minęły czasy beztroskiego dzieciństwa, kiedy w każdej wolnej chwili łapczywie pochłaniałam kolejne tytuły, a biblioteka była niemal moim drugim domem. Odkąd pracuję i cały dzień spędzam z nosem w papierach biorąc często dodatkową pracę do domu, brakuje mi czasu, a nawet ochoty, żeby odciąć się od rzeczywistości i pogrążyć w lekturze. Może więc blog zmusi mnie do częstszego sięgania po książkę? A przecież książki kupione i nieprzeczytane może nie dorównują jeszcze ilością książkom przeczytanym, ale zajmują coraz więcej miejsca w naszej biblioteczce i nigdy nie było ich aż tak wiele. Najwyższy czas zacząć powoli opróżniać tę moją zakurzoną spiżarnię...